O zmorach słów kilka

Zainspirowana lekturą wpisu Katarzyny Mlek, w którym autorka przytacza siedem swoich pisarskich zmor, postanowiłam się do tego ustosunkować, a co. Pisarką nie jestem. A jak jestem, to dość marną. Kiedyś próbowałam przelać na strony Worda swoje wyobrażenia. Wyszło średnio. Jestem za to blogerką - tak dumnie to brzmi. Blogerka też jakieś tam zmory ma.

1. Dlaczego nie piszę?
Mnogość wymówek i tłumaczeń dlaczego nie piszę, mogłabym opisać w przyszłym bestsellerze. Serio. Wszystko jednak sprowadzałoby się do prostego stwierdzenia, że: NIE MAM WENY. Czasem, owszem, przychodzi mi do głowy jakiś fajny temat. I w sumie, czemu nie, podejmijmy go! Siadam zatem do komputera, wystukuję na klawiaturze pierwsze zdanie i... I nic.  Utykam w martwym punkcie, z którego wyjścia jak na razie nie widzę.

2. Czy piszę o tym, o czym chce pisać?
Nie wiem, czy pisze o tym, o czym chce pisać. Myślę, że problemem jest raczej to, czy ja w ogóle wiem o czym chcę pisać. Nie wiem. Moja niezaspokojona tęsknota za tym, żebym obalić mury ograniczeń, które domniemanie zarzuca na mnie społeczeństwo, daje o sobie znać również w blogowaniu. Czy jest to prawda? Po części. Przez swoje 20 - letnie życie byłam związana z wieloma subkulturami. Tak chronologicznie: byłam  chłopczycą z przydługim potarganym warkoczem, która lubiła wysokości, ale nie lubiła soku pomidorowego. Moim marzeniem było udomowić Czarizarda, być rudą i mieć piegi. Potem, przeczytawszy "Ostatnie życzenie", zapragnęłam być Wiedźminem. Podstawówka to okres, gdy przypominałam różową księżniczkę, która ma bzika na punkcie oryginalnych lalek Barbie, ubranek dla nich i z zawziętością właściwą tylko dzieciom w tym wieku, twierdziłam, że żaden Ken nie jest dla nich dostatecznie dobry (dla lalek). Myślę, że właśnie wtedy starannie, acz nieświadomie, pielęgnowałam w sobie postawę małej feministki. Po podstawówce przyszło gimnazjum i dalej - liceum. Tutaj bywało różnie, ale buntowałam się tak samo. Nie lubiłam ludzi, często dość agresywnie broniłam swojego zdania, a w środku kłębiła się we mnie niewyrażalna siła pogardy dla całego świata. Gdy włosy zaczęły mi odrastać usłyszałam piosenkę, która nijako odmieniła mój światopogląd. Zachował się on aż do zakończenia liceum. Kim jestem teraz? Dobre pytanie. Nadal lubię Czarizarda, kucyki Pony, Sapkowskiego i muzykę metalową. Przez całe życie, moje postępowanie sprowadziło mnie do punktu, w którym jestem teraz. Nie zaliczam się do żadnej subkultury. Subkultury ograniczają. Coś, co w rzeczywistości miało zrzeszać ludzi o podobnych poglądach, czy zainteresowaniach, nagle stało się więzieniem. Czymś, z czego chciałam się wyrwać za wszelką cenę. Analogicznie jest z blogowaniem. Ograniczyłam się do książek, choć początkowo zamierzenie było inne. Efekt? Recenzje zaczęły mnie nudzić, a czytanie książek stało się przykrym obowiązkiem. Wracając do pytania; o czym chcę pisać? O wszystkim chcę pisać.

3. Dlaczego ludzie mnie irytują?
Bo nie potrafią być szczęśliwi. Takie odniosłam wrażenie. Nie mają własnych marzeń, dlatego strasznie irytuje ich fakt, że Ty je masz. Mało tego - Ty je spełniasz. Oni byli na to albo zbyt słabi, albo zbyt tchórzliwi, albo, najzwyczajniej w świecie, zbyt leniwi. Kiedy oświadczyłam w rodzinie, że chcę trenować kickboxing, reakcje były naprawdę różne. Jednak osoba, od której spodziewałam się choćby minimalnego wsparcia, spojrzała na mnie sceptycznie i zapytała: "czy dasz radę?". Jestem kolorowa i za wszelką cenę staram się ochronić swój kolor przed blaknięciem. Pamiętacie reklamę Pervolla? Działamy na tych samych zasadach. Ja i on. On chroni ubrania, ja chronię swój zapał.

4. Dlaczego piszę?
Bo lubię. Lubię dzielić się z Wami moimi życiowymi sytuacjami. Może nie zawsze mi to wychodzi, ale próbuję nadal. Najważniejsze jest, aby się nie poddawać. Nie pozwolić, aby potknięcie przerodziło się w trwałą porażkę.

Od 1 października zaczyna mi się drugi rok studiów. Pierwszy był dość dziwny. Przystosowujący. Kilkanaście razy rozważałam, czy go nie przerwać. Jednak pragnienie pokazania samej sobie, że dam radę, zwyciężyło - zostałam. Jeśli plan i zdrowie na to pozwolą będę trenować kickboxing, zrobię sobie tatuaż i wezmę udział w sportowym wydarzeniu, na które Was z resztą serdecznie zapraszam -> KLIK
Moje aktualne życie składa się głównie z ćwiczeń, nauki, tatuaży i ludzi, których selekcjonowałam przez lata. Czy jestem szczęśliwa? Tak, jestem szczęśliwa. Jestem Aga. Jestem kotem.


A Wy, Moi Drodzy? Jesteście szczęśliwi? Co Was napędza, a co podcina Wam skrzydła? Zmienilibyście coś w swoim życiu?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Morze spokoju" - Katja Millay

Zatrzymać czas

#2 „Fifty Shades Of Grey” czyli światowy bestseller!