Często zamykam się w pokoju

Że tak powiem, dobrze się czuję. I nie zaczynamy zdania od "że". I nie robimy jeszcze mnóstwa innych rzeczy. Na przykład nie zamykamy żon w klitce. I nie głodzimy ich. Takie etyczno-moralne dylematy. Czasem ciekawi mnie jak to jest być takim psychopatą z prawdziwego zdarzenia i nie mieć etyczno-moralnych dylematów. Jak miałam 3 lata, to wyrzucałam rybki z balkonu. Z ósmego piętra. Były żywe dopóki nie pacnęły o chodnik. Jednak fakt, że nie miałam wtedy jeszcze do końca wykształconej samoświadomości odbiera tym, poniekąd, mordom, nieco dramatyzmu, nie sądzicie? Nie byłam wychowywana w patologicznej rodzinie. Raczej ją lubię. I przeważnie jestem miła, tylko zdania buduję jakieś niepolskie. Jadnak gdzieś tam głęboko dalej niesłychanie interesuje mnie, jaki dźwięk wydaje na przykład talerz, kiedy rozbija się go o czyjąś głowę. Jem czasem ciastka, choć jestem na diecie. Ale czasem to nie zaszkodzi, prawda? Tak samo czasem tęsknię. Za A. I tyle moje, co sobie potęsknię. Czy A. tęskni za mną? Nie sądzę. Czasem mi się śni. Wierzę w sny. I czytam horoskopy. Gdybym wierzyła w horoskopy, to A. jest bardzo szczęśliwy. Ale nie wierzę, więc pozostaje mi mieć nadzieję, że tak jest. Mam więc tylko tę parę ukradzionych ciastek i książek. Dawno nic, oprócz lektur, nie czytałam. Dałam jej 8, ale czy mi się podobała?

Moje odczucia po przeczytaniu ostatniej strony, sprowadzały się do neutralnego: może być. Nic się nie zmieniło. Może być. Nie męczyłam się strasznie, ale też dużo brakowało, abym miała się rozpływać. Ogólna ocena: może być. Miarą bestsellera bym nie obwołała, ale zastanawiam się czasem, czy mianem bestsellera nie obwołuje się wszystkiego, co aktualnie wchodzi na rynek. Grey też był bestsellerem, a ja bym tego nawet obok porno nie postawiła. Bo porno przedstawia większą klasę. 

Autorka niczego nowatorskiego nie wymyśliła. Temat jest ciekawy i trudny, ale samo wykonanie niekoniecznie mnie porwało. Jest narracja pierwszoosobowa. Narracja pierwszoosobowa kojarzy mi się z epoką wojenną, kiedy to powstawała masa dzienników, pamiętników i relacji z wojny, obozów, nalotów. Zwykle autorzy używali jej po to, aby uwiarygodnić opisywane przez siebie wydarzenia, nadać im autentyczności, grozy i tak dalej. Zwykle również w tym celu posługiwali się stylem tzw. "gawędziarskim, potocznym". Ot, żadne ę, ą, tylko "kurwa jego mać, gdzie moje kalesony". Tutaj nie mamy takiego zabiegu. Ale i książka nie opowiada o II wojnie światowej. 

Narratorką jest kobieta. Kobieta, która po kilku nieudanych związkach stała się zdesperowana i poleciała na pierwszego lepszego faceta, który się do niej uśmiechnął i zafundował jej kawę. Autorka przez całą 300-iluśtamstronicową książkę, stara się nam pokazać jakim piekłem było życie Grace i jak bardzo powinniśmy jej współczuć, bo ona jest biedna. Nie. Grace jest głupia. Jest głupia, bo zamiast instynktu samozachowawczego słucha swoich zachcianek. Jest głupia, bo zamiast siostry w szpitalu, wybiera męża i Tajlandię. A że mąż jakiś czas później okazuje się psychopatą... 

Grace nie budziła we mnie współczucia. Wręcz przeciwnie - bardzo mnie denerwowała. Tak jak denerwują mnie głupi ludzie w realnym świecie. Dlatego ich unikam. Denerwowało mnie jej biadolenie, jej służalczość, jej egoizm i totalne zaślepienie. Nie ratowała jej nawet końcówka i fakt, że poniekąd, stara się chronić swoją upośledzoną młodszą siostrę. Piekło, które zrobił jej z życia mąż-sadysta, było jedynie spełnieniem jej własnego życzenia. 

Reszta bohaterów mogłaby w zasadzie nie istnieć. Poważnie. Była tak bardzo papierowa i tak bardzo wciskana na siłę. Co wnosi do fabuły Adam-fajnygolfisa? Co wnosi przenikliwe spojrzenie Esther? Też nie wiem. Ale jest. I czytamy o przenikliwym spojrzeniu Esther przez jakieś dwie kartki.
Nawet postać męża-psychopaty nie wyszła dobrze. Tak w zasadzie to chyba w ogóle nie wyszła. Jack sobie jest. Wszędzie, dosłownie. Z tego powodu bardziej męczy i nudzi, niż sieje przerażenie. Jest trochę żałosny, ale mogło być gorzej.

Zdaję sobie sprawę z tego, że wydarzenia w książce mogą być prawdziwe, mogą mieć miejsce w rzeczywistości i pewnie gdzieś mają. I to jest przerażające. Ale ta książka nie była przerażająca. Nie w stopniu, w jakim powinna być patrząc na opinie. Czy będę mogła po niej spać? Tak. Mało tego, prawdopodobnie o niej zapomnę za jakiś czas. Chociaż nie. Niewykorzystany potencjał siedzi mi w głowie trochę dłużej.

Czemu zatem oceniłam książkę, na 8/10? Dobre pytanie, bo sama nie wiem. Może dlatego, że stanowiła miłą odmianę po prozie Miłoszewskiego i Tokarczuk, a może dlatego, że jest wciągająca, naprawdę. Dlatego jeśli macie wolny wieczór lub dwa - zachęcam. Ale nie poczujecie przytłaczającej klaustrofobii.

Komentarze

  1. Nie spodziewałam się, że byłaś aż tak pomysłowym dzieckiem ;) Ale ja podobno wcale nie byłam lepsza ;)
    A co do książki, to bardzo chętnie poznam ją bliżej, gdyż jej fabuła szalenie mnie zaintrygowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, różne miało się pomysły. Taki przywilej wieku. :)
      Świetnie! Chętnie przeczytam Twoją opinię o niej. Może Tobie bardziej przypadnie do gustu. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad Czytelniku. Wielką przyjemność sprawia mi czytanie komentarzy i odpisywanie na każdy z nich. Chętnie też poznam nowych ludzi lub podyskutuję. Więc nie krępuj się! Liczę na coś więcej, niż tylko proste "Przeczytam/Nie przeczytam."!

Uwaga! Jeżeli dodajesz komentarz mający na celu promocję Twojego bloga, zostanie on usunięty. Nie będę robić za tablicę ogłoszeniową. (:

Popularne posty z tego bloga

"Morze spokoju" - Katja Millay

Zatrzymać czas

#2 „Fifty Shades Of Grey” czyli światowy bestseller!