Czego się boimy?
Rozwiązywałam ostatnio quiz na Youtube, który rzekomo miał mi zwizualizować i uświadomić moje prawdziwe, głęboko zakorzenione lęki. Wynik zaskoczył mnie tylko w połowie, bo chociaż odpowiadałam na pytania całkiem szczerze, daję sobie margines błędu na pewne "zależy od".
Podobno boję się klęsk żywiołowych. Boję się huraganów, tsunami i trzęsień ziemi. Gdyby przepuścić wynik przez katalizator zawierający "zależy od", być może by się zmienił. Być może okazałoby się, że moją fobią wcale nie jest szalejący żywioł, wobec którego nie mogę nic. Może okazałoby się, że jedyne czego się boję, to czasu. Czasu, którego upływ z roku na rok odczuwam coraz dotkliwiej. Czy kiedyś też tak szybko przeciekał mi przez palce? Czy też moje palce z wiekiem zrobiły się bardziej niezgrabne, nieporadne i nieumiejące niczego utrzymać już na zawsze?
Już nie czekam z niecierpliwością na Gwiazdkę, nie odliczam dni do weekendu, do wakacji, do końca miesiąca, do końca życia. Kiedy dzień się kończy zasypiam niespokojnie z pytaniem czy jutro też się obudzą wszyscy ważni dla mnie ludzie? Czy przytulam kogoś ostatni raz? Czy jeśli postąpię inaczej zmienię przyszłość i odwlekę to co nieuniknione o sekundę, minutę, miesiąc, rok?
Nie śpię. A Ty już do mnie nie przychodzisz w snach i nie puszczasz mi z radia piosenek o śmierci.
Mam podobnie, choć ostatnio ze zgrozą zauważyłam, że pierwsza połowa stycznia mi się dłużyła. Ale sama w głowie przerabiam to samo, rozumiem...
OdpowiedzUsuńJa zawsze dość dziwnie reagowałam na marzec. Niby już ciepło, ale to jeszcze nie lato, niby jasno, ale i tak szybciej robi się ciemno. Jest taki dziwny, niedookreślony i kojarzy mi się z frustracją. Może też trochę z tęsknotą za czymś bliżej niezdefiniowanym. Tak, gdyby miesiące miały emocje, to marzec byłby zagubiony i sfrustrowany.
Usuń