Nijakość

Luty zawsze był dla mnie miesiącem dość dziwnym i męczącym. Może to tylko pozostałości po dziwnym szarym styczniu, ale nie przypominam sobie, aby tegoroczny styczeń był równie męczący.
Luty jest, rzekłabym, strasznie nijaki i to bynajmniej nie dlatego, że są Walentynki. Przecież wynagradza nam je Tłusty Czwartek, nie? W tym roku nie zjadłam jednak żadnego pączka, a walentynkę, o dziwno, dostałam. Ale luty i tak jest nijaki. 

Raczej uważam się za człowieka w miarę zrównoważonego, niepopadającego ze skrajności w skrajność (a może jednak?). Patrząc obiektywnie, mogłabym powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Bo udało mi się zrealizować swoje wielkie marzenie, a moja średnia w tym roku wynosi ponad 4,5. Jednak czuję się nijako. I mam wrażenie, że wszystko we wszechświecie walczy o to, aby w takim stanie mentalnym mnie utrzymać. 

Dziekanat jest męczący, mój promotor ma mnie w dupie tak głęboko, że zastanawiam się kiedy dojdzie, od jakiegoś miesiąca nie przeczytałam ŻADNEJ książki, a w internecie nie znalazłam żadnego serialu godnego uwagi. Wszystkie są jakieś nudne. 

Umieram zatem w łóżku pijąc kakao, co chwilę poprawiając prześcieradło i oglądając Scooby Doo. Scooby Doo jest fajny, polecam gorąco.

14:40 - jeszcze pół dnia przede mną.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Morze spokoju" - Katja Millay

„Moja jedyna miłości, jutro nigdy nie będzie nasze…”

Mike Carey – Przebierańcy