List do starej książki
Przyjacielu,
mam
już dwadzieścia lat. Pisząc list do Ciebie, siedzę na łóżku. Po turecku. Lub w
pozycji embrionalnej. W miejscu, które z powodzeniem mogę nazwać domem. Choć
nie jest to dom, w którym się wychowałam. Mam rozmazany makijaż i stare
ubrania, które kiedyś były nowe. We wtorek zetnę włosy. Bardzo krótko. Może
kupię sobie sukienkę. Chyba czarną. Koniecznie czarną. I będę udawała kogoś
innego. Kogoś, kim nie jestem. Mnie tak naprawdę tu nie ma. Wiele się zmieniło
i zmieniłam się ja. Stały pozostałeś tylko Ty.
Trochę
straszne, a jednocześnie fascynujące jest to, że 336 – stronicowy,
drzewopochodny produkt pokryty gęsto czarnym atramentem (teraz już wyblakłym),
może być mi bliższy niż jakikolwiek człowiek. Bliższy niż ja sama sobie czasem
jestem. Patrzę na Ciebie i Ty patrzysz na mnie i wiem, że pamiętasz, choć może
ja już zapomniałam. Pierwsze czytanie, odkrywanie tajemnic. Podążanie za Tobą w
głąb mrocznych, podejrzanie wyglądających uliczek, nowe tropy, Nawe uczucia,
nowe doznania, nowe sprawy. Opowiadałeś mi tę historię setki, a nawet i tysiące
razy. Nigdy mi się nie znudziła. Za każdym razem odkrywałam ją na nowo,
odkrywałam w niej siebie na nowo. Inaczej rozumiałam, wyłapywałam nowe
szczegóły, przetrawiałam jeszcze raz te już wyłapane. Od nowa i od nowa. I choć
znam na pamięć Twoje wersy, rubaszne dowcipy, niektóre dialogi… Cholera! Wiem
jak skończy się ta historia! – nadal lubię Cię słuchać. Bo przypomina mi
bezpieczne miejsce. Przypomina mi schronienie. Czas, w którym nie miałam
pojęcia co mnie spotka. Czas planowania i beztroskiego rozmarzenia. Gdzieś w
tym czasie pozostawiłam jakąś cząstkę swojej duszy. Czystą i niezbrukaną.
Niedotkniętą szarą rzeczywistością. Taką, co by można od niej zacząć budować
siebie od nowa. Moja własna cząstka mnie.
Gdy
spotykamy się na półce nasze spojrzenia się krzyżują. Wiesz, że po Ciebie
wrócę. Kiedyś, w przyszłości. I opowiem Ci o tym, co się zmieniło od ostatniego
czasu, a Ty pozwolisz mi wrócić. Jak staremu przyjacielowi. To takie krzepiące
– świadomość, że istnieje ramię, na którym mogę się oprzeć. Nawet jeżeli jest
papierowe. Nawet jeżeli ludzie czekający na mnie po drugiej stronie tak
naprawdę nie istnieją.
Nie
zmieniaj się, bądź taki zawsze. Bądź moim własnym poczuciem stałości. Bądź moją
ostoją.
Twoja
Agat
A Wy, Moi Drodzy Czytelnicy? Macie swoich "książkowych przyjaciół"? :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad Czytelniku. Wielką przyjemność sprawia mi czytanie komentarzy i odpisywanie na każdy z nich. Chętnie też poznam nowych ludzi lub podyskutuję. Więc nie krępuj się! Liczę na coś więcej, niż tylko proste "Przeczytam/Nie przeczytam."!
Uwaga! Jeżeli dodajesz komentarz mający na celu promocję Twojego bloga, zostanie on usunięty. Nie będę robić za tablicę ogłoszeniową. (: