(#15) Ruth Newman – Bal absolwentów




Tytuł: Bal absolwentów

Tytuł oryginału: Twisted Wing

Autor: Ruth Newman

Wydawnictwo: Amber

Ilość stron: 280

Ocena: 6/10












„Bohaterowie - studenci z Cambridge.

W roli detektywa - młody, wybitnie utalentowany psychiatra, dobrze wychowany i wrażliwy.

Ofiary - najpiękniejsze studentki.

Motyw – nieznany.

Zbrodniarz:

a. Psychopatyczny seryjny morderca?

b. Ktoś spośród studenckiej światowej elity?

c. A może Rzeźnik z Cambridge to nie jedna osoba?

Bo zabić mógł każdy z nich.

Zakończenie – jakiego jeszcze nie było”


No to może na początek zacznijmy od tego, że trochę się za wami stęskniłam. Za pisaniem również, bo ostatnimi czasy średnio mi szło. Zwłaszcza pisanie opowiadań i wierszy, nad czym ubolewałam niezmiernie. Może to przez ten mój specyficzny melancholijny nastrój, który mnie dopada. Albo przez szkołę. Dużo prac domowych, zwał nauki, dodatkowo matura prześladująca mnie na każdym kroku i studniówka, na którą oczywiście nie mam z kim pójść. Ale dość już gorzkich żalów, bo mój blog zmieni się wkrótce w internetowy pamiętnik, a tego bym nie chciała.

Mało znana pisarka

Te kilka chwil dla siebie, które zdołałam wygrzebać spośród swojego napiętego grafiku, postanowiłam wykorzystać na czytanie. Nie brałam jakichś szczególnie opasłych tomiszy. Mój wybór padł więc na „Bal absolwentów” Ruth Newman. Jakie adekwatne do sytuacji, prawda?

Powiadają, że ilu ludzi, tyle różnych opinii i ta książka jest tego niezbitym dowodem. W Internecie możecie spotkać rozmaite opinie na temat autorki i jej twórczości, poczynając od mocnej krytyki, przez kręcenia nosem, a na zachwycie i wychwalanie pod niebiosa „arcydzieła, kończąc. Koliduje to z faktem, iż Newman jest raczej mało znaną pisarką.   „Bal absolwentów” jest moją pierwszą i póki co ostatnią książką tej autorki. Wcześniej o niej nie słyszałam i podejrzewam, że gdyby nie wyprzedaż, nigdy bym o niej nie usłyszała.

Angielski kryminał  w amerykańskim stylu

Przyznam, że miałam z książką Ruth Newman pewien problem. Skusiła mnie tematyką: tajemniczy morderca zabija w okrutny sposób najpiękniejsze studentki z Cambridge. Zapowiadała się więc ciekawa opowieść w całkiem niezłych dekoracjach. Na jej korzyść przemawiał fakt, że akcja rozgrywa się na Uniwersytecie, co stanowi miłą odskocznię od rozchwytywanych w obecnych czasach, szkół średnich.

Jedną ze studentek uczęszczającą do Cambridge i zarazem główną bohaterką jest Olivia. Dziewczyna z biednej małomiasteczkowej rodziny, której dzieciństwo kojarzy się z piekłem. Z czymś, od czego za wszelką cenę stara się uwolnić. Poznajemy ją, kiedy zwinięta w pozycję embrionalną siedzi obok swojej wypatroszonej przyjaciółki w stanie najgłębszego szoku. Obok stoi jej chłopak, na temat którego niewiele się dowiadujemy, nawet w trakcie rozwijana się akcji.

To już trzecie takie morderstwo w ciągu trzech lat. Śledztwo stoi w miejscu, a policja bezradnie załamuje ręce. Pomagający inspektorowi Weathersowi psychiatra, Matthew Dennison, ma nadzieję, że to zabójstwo będzie przełomowe dla sprawy. Musi tylko dotrzeć do tkwiącej w katatonii Olivii i dowiedzieć się, co wydarzyło się w studenckim pokoju. Kto zabija piękne, młode i inteligentne studentki: tajemniczy rzeźnik z Cambridge? Ktoś ze studentów? A może każda z dziewczyn padła ofiarą innego zabójcy? Matthew powoli zaczyna odkrywać prawdę, która jest mroczna i zarazem niesamowita.

Język jest płaski i nijaki, sztampowe dialogi, mnóstwo banałów i frazesów, które czytaliśmy tyle razy, w tylu powieściach z dreszczykiem, że nie robią już wrażenia. To wszystko sprawiło, że po kilku pierwszych stronach byłam zniechęcona. Potem doszłam jednak do wniosku, że może to być wina tłumaczenia (trudno mi bowiem uwierzyć, że wszystkie bohaterki powieści niezależnie od wieku i pozycji społecznej tak bardzo kochają kamizelki, że niczego innego nie noszą.).

Po dość przydługiej przerwie, kiedy to rzucałam znienawidzonej książce wściekłe spojrzenia, postanowiłam jednak, że dam Newman szansę i koniec końców przymusiłam się do przeczytania kilku kolejnych kartek. Tej decyzji nie żałuję, bo około 50. strony książka zaczyna wciągać. Czyta się szybko, dzieje się sporo i bardzo krwawo. W trakcie powieści przestał mnie nawet uwierać, wspomniany już wcześniej, toporny język autorki.

Należę do tego grona amatorów kryminałów, którzy ze wszystkich elementów składowych powieści kryminalnej na pierwszym miejscu stawiają fabułę i zagadkę. Dopiero potem są bohaterowie, język, tło, erudycja autora i różne wartości naddane, takie jak problematyka społeczna czy różnego rodzaju dodatki, ciekawostki, ozdobniki. W końcu kryminał to przede wszystkim rozrywka, a ta bywa na różnym poziomie.
Mamy liczne zwroty akcji i retrospekcje, odkrywające przed czytelnikiem białe plamy we współczesnym wątku. Autorka do samego końca trzyma nas w niepewności i serwuje twisty, jakich nie powstydziliby się tacy twórcy kryminałów jak Coben czy Deaver.

Będę się również czepiać postaci. Olivia, jako główna bohaterka, intryguje i pociąga, natomiast wszyscy inni, zarówno studenci, policjanci, jak i wrażliwy psychiatra, są płascy i bezbarwni, a to mimo wszystko jest dla mnie dużym minusem.
Podsumowując: „Bal absolwentów” nie jest pod żadnym względem lekturą wybitną. Mogę ją jednak z czystym sumieniem polecić jako czytadło na wakacje czy też nudny jak cholera jesienny wieczór.


Komentarze

  1. Ja też jestem amatorem, jeśli chodzi o kryminały, ale poznaję ten gatunek i myślę, że dobrze byłoby się przekonać, jakie zdanie będę miał po przeczytaniu tej książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba jednak nie, dziękuję :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Okej dzieki, na pewno to zmienie ;) . Okej, oddaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio mam po dziurki w nosie kryminałów. Może za jakiś czas przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasem u mnie zdarza się ,,nudny jak cholera jesienny wieczór'' więc może akurat skuszę się na powyższą ksiązkę, lecz niczego nie obiecuje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad Czytelniku. Wielką przyjemność sprawia mi czytanie komentarzy i odpisywanie na każdy z nich. Chętnie też poznam nowych ludzi lub podyskutuję. Więc nie krępuj się! Liczę na coś więcej, niż tylko proste "Przeczytam/Nie przeczytam."!

Uwaga! Jeżeli dodajesz komentarz mający na celu promocję Twojego bloga, zostanie on usunięty. Nie będę robić za tablicę ogłoszeniową. (:

Popularne posty z tego bloga

"Morze spokoju" - Katja Millay

„Moja jedyna miłości, jutro nigdy nie będzie nasze…”

Mike Carey – Przebierańcy