#13 Publiczne odchudzanie

Witam was po długiej przerwie nic niepisania. Mam nadzieję, że wybaczycie mi moje okropne lenistwo i samolubność.

Ten post będzie… Bezpłciowy. Możecie go nazwać artykułem, felietonem, kartką z pamiętnika czy czymkolwiek innym. Ja natomiast uważam, że będą to moje gorzkie żale na temat dzisiejszej cywilizacji, która, nie okłamujmy się, nigdy nie przypadła mi do gustu. Zawsze byłam w jakiś sposób „opóźniona”.

Siedząc na wsi i odrzucając od siebie za wszelką cenę myśli o szkole, miałam okazję pooglądać telewizję nieco dłużej niż zazwyczaj. Widok mnie nie zdziwił, ale nie powiem, spodziewałam się czegoś lepszego. Reklamy na przemian pokazywały nową ofertę INTERNETU w Plusie, reklamowanego przez niezbyt rozgarniętego rudzielca i jego złośliwego kompana i flesze z nowych programów, które będziemy mieć okazję obejrzeć jesienią. Bzdety, bzdety, bzdety… O zgrozo! Oprócz kolejnych mydlanych telenowel (wydaje mi się, że Polacy za punkt honoru postawili sobie, że w ilości nakręconych pobiją USA) dostajemy również masę programów o jedzeniu i odchudzaniu.

O tym, że problemem wielu Polaków jest nadwaga wszyscy wiedzą. Lekarze trąbią o tym od lat, ale teraz powiedziała to Nina Terentiew i ogłosiła, że jesienią na ramówkę Polsatu wchodzą „Zabójcy tłuszczu”. Jest to rzecz jasna polska wersja zagranicznego programu, bo czegóż innego możemy się spodziewać? Jako, że pani Terentiew jak mało kto wie, co w telewizyjnej trawie piszczy i ma w tej kwestii wielką intuicję, to należy się spodziewać, że wzruszające sceny z płaczącymi nad swoją otyłością grubasami będą jednym z hitów ramówki. Wystąpi dietetyk czy dietetyczka, którzy staną się niebawem celebrytami, będzie ktoś od ćwiczeń fizycznych i pewnie lekarz.
No i oczywiście nieszczęśnicy, którzy nie całkiem zapewne świadomi co robią, zgłoszą się do programu, by całemu krajowi pokazywać fałdy tłuszczu, góry fast foodowego jedzenia, jakie codziennie pochłaniają i swoich bliskich, którzy ze łzami w oczach obiecają, że będą wspierać grubasów w heroicznej walce o szczupłą talię. Jakież to wzruszające! Bohaterowie opowiedzą o swoich problemach i słabościach, które doprowadziły ich do takiego stanu i na jakiś czas wpuszczą kamery do swojego życia prywatnego, by podglądały jak zmagają się z wilczym apatytem, niechęcią do ćwiczeń i trudnościami w zapięciu spodni, które jeszcze miesiąc temu były całkiem dobre. Taki trochę ekshibicjonizm psychiczny nie uważacie? Potem odtrąbimy publicznie ich wielki sukces i… No właśnie, co? Co w nas z tego programu zostanie? Na ile zmieni to nasze własne podejście do jedzenia? Czego nauczy i, przede wszystkim, przed czym przestrzeże? Mam nadzieję, że program nie przekroczy granic dobrego smaku i nikomu nie zrobi krzywdy. Bo czy pomoże? Wątpię. W amerykańskich stacjach telewizyjnych są takich programów dziesiątki i mimo to USA słyną z tego, że przodują w ilości grubasów z monstrualną niekiedy nadwagą. Cóż… Nie ma w tym nic dziwnego, skoro głównymi restauracjami są McDonald’s i KFC, które nierzadko służą ludziom jako miejsca romantycznych schadzek, czy też spotkań z przyjaciółmi. Trudno więc nie obawiać się, że chodzi tu bardziej o show niż edukację. Sama, bez telewizyjnego dietetyka wiem, że nie powinno się jeść po 18., należy omijać Fast foody, że ciemne pieczywo jest zdrowsze i, że zamiast oglądać „Zabójców tłuszczu” lepiej pójść pobiegać. A swoją drogą, to zabawne. W poprzednich sezonach na ekranach telewizorów królowały programy o jedzeniu. I teraz też nie będzie ich brakowało w ramówkach. Show must go on!

Na koniec jeszcze pochwalę się (choć nie wiem czy jest czym), że przez dwa tygodnie spędzone nad morzem zdążyłam przeczytać 5 książek… No właśnie zgadnijcie kogo. Cobena oczywiście! Dlaczego tak mało? Mój budżet wakacyjny był dość ograniczony, dlatego. Mniejszym jednak nadal nie mogę się zdecydować, którą zrecenzować, a nie widzę potrzeby pisania o wszystkich. Dlatego stwierdziłam, że pozwolę wam wybrać.

A oto proponowane:
  1. „W głębi lasu”
  2. „Na gorącym uczynku”
  3. „Bez pożegnania:”
  4. „Zachowaj spokój”
  5. „Schronienie”

Komentarze

  1. Świetnie to opisałaś, naprawdę! :) A o tych książkach jeszcze nie słyszałam, chociaż czytałam w te wakacje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę w te całe odchudzanie. Trzeba być desperatem żeby się zgłaszać do takich programów.
    Cobena jeszcze nie czytałam, chociaż mam jego książki na półce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, show must go on!:) Bardzo interesujący post Ci wyszedł. Dla mnie bez różnicy, bo ja żadnej z tych książek nie czytałem. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja film znalazlam przez przypadek na zalukaj jak z chlopakiem postanowilismy cos oglądnąć i mi sie spodobał i to bardzo ;) . Ja zawsze horrory lubiłam i jest to moj ulubiony gatunek, ale ciezko zeby jakis horror byl naprawde dobry ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlatego właśnie nie oglądam telewizji. Wszystko tam jest na jedno kopyto, a Polsat to już całkiem się teraz zrobił kiczowaty:) Jak stwierdziłaś, bardziej by na wałki tłuszczu bieganie pomogło, niż oglądanie otyłych. Jeżeli nawet schudną, a nie zmienią sposobu myślenia, to znów przytyją i tyle z tego będzie pożytku:)
    Nie czytałam chyba jeszcze nic Cobena - jeszcze:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie widzę sensu w zgłaszaniu się do takich programów. 5 książek w dwa tygodnie to ładny wynik :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie powinno się jeść po 18.? A ja bardzo często jem pizzę po północy. ;) (Nie, nie chodzę późno spać, tylko cierpię na bezsenność i tak sobie podjadam nocą).
    Swoją drogą, pisząc ten komentarz, też jem - trzecią tabliczkę czekolady dzisiaj. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad Czytelniku. Wielką przyjemność sprawia mi czytanie komentarzy i odpisywanie na każdy z nich. Chętnie też poznam nowych ludzi lub podyskutuję. Więc nie krępuj się! Liczę na coś więcej, niż tylko proste "Przeczytam/Nie przeczytam."!

Uwaga! Jeżeli dodajesz komentarz mający na celu promocję Twojego bloga, zostanie on usunięty. Nie będę robić za tablicę ogłoszeniową. (:

Popularne posty z tego bloga

"Morze spokoju" - Katja Millay

„Moja jedyna miłości, jutro nigdy nie będzie nasze…”

Mike Carey – Przebierańcy