A Ty mógłbyś być narzędziem zbrodni?
Tytuł:
Fałszywa pamięć
Tytuł oryginału: False Memory
Autor: Dean R. Koontz
Wydawnictwo: Świat książki
Ilość stron: 571
Ocena: 7/10
„Poprzednie książki Deana Koontza
przyzwyczaiły nas do najwyższej formy, dlatego tak trudno uwierzyć, że
"Fałszywa pamięć" jest książką jeszcze lepszą. Dostajemy do ręki
powieść, która mrozi krew w żyłach i pokazuje, dlaczego pisarz zasłużył na miano
"najpopularniejszego amerykańskiego autora dreszczowców". Jest nie
tylko niezapomnianą lekturą, ale również doświadczeniem, które może zmienić
nasze życie. Koontz, o czym wie każdy, kto przeczytał
choćby jedną z jego powieści, potrafi tworzyć niezwykle przekonywającą
atmosferę, wiarygodne postacie i aż nazbyt prawdopodobne sytuacje, odsłaniając
koszmar, który czai się na obrzeżach codziennego życia. W tej niezapomnianej
książce snuje opowieść o szaleństwie, niepewności, miłości i cierpieniu,
jakiego przysparza zaburzenie psychiczne tak niezwykłe i opisane tak
sugestywnie, że wstrząśnie nawet jego najbardziej zahartowanymi czytelnikami: autofobia - strach przed samym
sobą.”
Zaznaczę, że do
książki ciężko mi się było ustosunkować. M.in. dlatego, że, podobnie jak
mnóstwo innych książek, kiedyś już ją czytałam. Za pierwszym razem wydawała mi
się ona wręcz arcydziełem. Czymś aż zanadto prawdziwym i wystarczająco przerażającym,
aby mogło być uznane bestseller. Tym większe okazało się moje rozczarowanie,
kiedy po powieść sięgnęłam po raz drugi. Lata „praktyki” swoje zrobiły. Wymagania
wzrosły, a „sokole oko” nieco się wyostrzyło i zaczęło wyłapywać więcej
szczegółów i niedociągnięć, niż umysł przeciętnej 14-latki.
To może na początek
pobawimy się w psychiatrę i spróbujemy określić czym właściwie jest wspomniana autofobia?
Jak twierdzą autorzy adnotacji na jednej z pierwszych kart powieści, terminem
autofobia można określić trzy różne schorzenia:
1)
strachu
przed samotnością;
2)
strachu
przed egotyzmem;
3)
strachu
przed samym sobą (najrzadsze).
W powieści mamy
czwórkę głównych bohaterów (tak mnie się przynajmniej zdaje). Każdemu z nich
przyjdzie się zmierzyć z czymś co ich przeraża. Z czymś nowym i dotąd nieznanym.
Z czymś co siedzi w ich głowach i do tej pory nie ujrzało światła dziennego…
Kiedy poznajemy Martie
Rhodes, jej problemy z psychiką dopiero się zaczynają. Kobieta z dnia na dzień
podczas, wydawałoby się, że zwykłego, spaceru z psem nagle zaczyna czuć się
dziwnie nieswojo a jej głowę wypełnia mnóstwo irracjonalnych myśli. Z kobiety
pełnej życia, twardo stąpającej po ziemi, nagle przeistacza się w płochliwą
myszkę bojącą się własnego cienia. Bojącą się siebie i tego co mogłaby zrobić,
gdyby zaopatrzono ją w odpowiednie narzędzia.
Jej najlepszą
przyjaciółką i równocześnie drugą postacią z czwórki głównych bohaterów, jest
cierpiąca na agorafobię Susan Jagger. Mieszkająca w pięknym dwupiętrowym domu,
którego nigdy samotnie nie opuszcza, kobieta, jest zmuszana przez najlepszą
przyjaciółkę dwa razy w tygodniu udawać się do swojego psychoanalityka –
doktora Ahrimana na sesje.
Trzecim z głównych
bohaterów jest mąż Martie, Dusty, zarabiający na życie malowaniem i
restaurowaniem budynków. Nigdy winny, zawsze dobry i pomocny do kompletu z żoną
stanowi do porzygu idealny i cukierkowy związek, w który nagle wkrada się
niedorzeczny strach i puszcza wszystko w pizdu. Przez to państwo Rhodes sprawiają
wrażenie postaci całkowicie „papierowych” i nieprawdziwych. Nie ratuje ich
nawet fakt, że matka Martie usilnie stara się od kilku lat zaszkodzić ich
małżeństwu, a Dusty miał więcej ojczymów niż ma lat.
Czwartym, i według
mnie, najbardziej charakterystycznym bohaterem jest Skeet, przyrodni brat Dusty’ego.
Chłopak ma niebywały talent do pakowania się tarapaty i raz po raz popada w
kolejne nałogi, z których musi go wyciągać starszy brat. Skeeta poznajemy
podczas malowania budynku w jednej z bogatszych dzielnic miasta. Zagubiony,
siedzi na dachu zwinięty w pozycję embrionalną i wpatruje się w krążące nad nim
wrony, prawiąc morały na temat życia, śmierci i cienkiej linii, która je
dzieli. Do tego bohatera z miejsca poczułam sympatię. Był mi najbliższy, nie
tylko z powodu „dziecinnego myślenia” i zagubienia.
Te cztery, z pozoru
nie mające ze sobą nic wspólnego, wątki łączą się ze sobą w trakcie zagłębiania
się w lekturę.
„To
nowy świat - zaoponowała Susan. - Niedobry świat”
Z czasem wyjdą na jaw
znacznie gorsze rzeczy, niż irracjonalny lęk, który można uleczyć
psychoterapią. Okaże się, że wszystkie fobie, obrazy i strach podsycane są
przez kogoś obcego. Kogoś, kto umiejętnie kontroluje umysły bohaterów i na
domiar złego nie zostawia po sobie żadnego śladu… Kogoś, komu robienie prania
mózgu i zaszczepie wspomnień wydarzeń, które nigdy się nie zdarzyły, sprawia
radość. Manipulacja człowiekiem poprzez coś więcej, niż hipnozę, stanowi
esencję powieści; próba odkrycia prawdy, ucieczka przez zbrodniarzami i walka o
własne zdrowie, nie tylko psychiczne, składają się na niebanalne dzieło,
któremu z pewnością trzeba będzie poświęcić nieco więcej czasu, niż innym
książkom. Choćby po to, aby na chwilę zastanowić się nad jej „prawdziwością”.
Bowiem „Fałszywa pamięć” nie porusza problemów dotyczących zaginionych
galaktyk, potworów czyhających na mokradłach czy wampirów niepokazujących się
na słońcu. Porusza tematykę aż nazbyt realną.
A co, jeśli można zaprogramować kogoś
jak komputer? Jeśli można wpłynąć na jego działania i sprawić, aby po wszystkim
niczego nie pamiętał? Zaprogramować ekstremistów, terrorystów, polityków, by działali
wbrew sobie, przeciw światu, a zwyczajnych ludzi, na co dzień dobrych, z
łatwością zmienić w brutalnych morderców, piromanów i gwałcicieli?
Niezbyt zachęcająca perspektywa, prawda?
Niezbyt zachęcająca perspektywa, prawda?
Językowi Koontza mogę
zarzucić jedynie to, że chwilami za bardzo przeciąga wątek i niepotrzebnie
kluczy, a to z kolei powoduje, że fabuła miejscami się dłuży i przynudza, a
niekiedy cukierkowi i niezaradni bohaterowie są w stanie wyprowadzić czytelnika
z równowagi, co dla mnie osobiście jest dość dużym minusem.
Kolejnym minusem, ale
już nie tak bardzo rażącym jak poprzedni, jest dwukrotna(?) śmierć zadana
jednemu z głównych bohaterów, z której ten o dziwo wychodzi cało. Mimo tych
niedociągnięć książkę szybko się czyta i bardzo łatwo można wgryźć się w świat
stworzony przez autora.
Pomijając dość
opornie napisany początek, Koontz podarował nam książkę dynamiczną i napisaną z
pełnym rozmachem, ale niestety… Przeznaczoną do przeczytania TYLKO RAZ. Bowiem,
gdy sięgniemy po nią ponownie nie będzie już ona tak ekscytująca i wciągająca
jak powinna. Ja jestem tego najlepszym przykładem.
Co
byś zrobił, gdyby się okazało, że nie możesz ufać samemu sobie? Że pewne
wspomnienia, obrazy, myśli i działania zostały Ci nieprawnie wszczepione do
umysłu, że ktoś manipuluje Tobą i grzebie Ci w mózgu? Co byś zrobił, gdyby to
Twoja pamięć była fałszywa?
Nie mogę rzec, że
książka jest literaturą górnolotną. Jednak jest na pewno czymś, po co warto
sięgnąć. Myślę, że mole książkowe będą zadowolone.
Z chęcią przeczytam tę pozycję, mimo Twoich uwag, bo nie czytałem jeszcze książek tego autora, a kiedyś trzeba zacząć. :)
OdpowiedzUsuńI tu sie z Tobą zgodze, ja jak dostałam na komunie rower bylam szczesliwa jak nie wiem ;o . A teraz takie dzieciaki tylko tablety i inne bajery. Nawet kiedys było możliwosc zobaczenia wiekszosci dzieciakow na podworku bawiacych sie.. teraz? teraz to wiekszosc siedzi przed kompem, bo gry i inne. A najgorsze jest to, że bedzie jeszcze gorzej.
OdpowiedzUsuń'Teraz dzieciaków tu życia uczy Facebook. Popustoszały boiska a wolą nowiny z Bestów.' No ja tam wątpie, że moje dziecko kompa nie bedzie mialo, bo sama juz go mialam w wieku 8 lat ;)
OdpowiedzUsuńSkuteczność ćwiczeń z Ewą ciężko mi jest ocenić, ponieważ z nią ćwiczę od niedawna, a już wcześniej wykonywałam inne ćwiczenia, które nadal kontynuuję. Poza tym nie mam jakiegoś większego celu, typu zrzucenie kilogramów, a jedynie przyjemność ćwiczeń i nabranie kondycji, troszkę umięśnienie i ujędrnienie ciała. Nie stosuję żadnej diety, Ewa wspomina jedynie o racjonalnym i zdrowym odżywianiu, jednak w moim przypadku ciężko jest o tym powiedzieć, bo słodycze i Fast foody często mi towarzyszą. Ponoć pierwsze efekty mają pojawić się już po miesiącu, ale trzeba ćwiczyć regularnie, przynajmniej 3 razy w tygodniu, a u mnie może i regularne ćwiczenia są, ale ćwiczę np. dwa razy z Ewą i dwa na siłowni inne więc tutaj też ciężko mi się wypowiedzieć. Jest wiele dziewczyn, które są zadowolone z ćwiczeń z Ewą, a wszelkie porady i zdjęcia efektów, czasem wprost szokujących, można znaleźć na jej stronie na facebooku. ;)
OdpowiedzUsuńDwukrotna śmierć zadana jednemu z głównych bohaterów? To moim zdaniem rażące niedopatrzenie, ale mimo wszystko od jakiegoś czasu paluje poznać twórczość Koontza, więc chyba przymknę oko na te wszelkie niedoskonałości i skuszę się na ,,Fałszywą pamięć''.
OdpowiedzUsuńWidzisz, dla ciebie rażące niedopatrzenie, a mnie się ta dwukrotna śmierć wydała tak absurdalna, że aż interesująca. ;)
UsuńKoontza nie znam, więc o samej książce niewiele mogę powiedzieć. W kwestii powrotów do dawnych lektur: czasem to wręcz boję się po nie sięgać, bo nie tylko wymagania wzrosły, ale i ulubione motywy uległy zmianie. Zwykle takie powroty okazują się dla mnie rozczarowaniem.
I chciałam ci jeszcze podziękować za obszerne uzupełnienie dotyczące Lisbeth! Na pewno kiedyś obejrzę film i podzielę się wrażeniami. :)