#3 Witaj w Kruczym Dworze...




Tytuł: Czarodzieje Skrzydła nocy

Seria: Kruczy dwór

Autor: Geoffrey Huntington

Ilość stron: 325

Wydawnictwo: Rebis

Ocena: 5/10









„Devon March ku swojemu zdziwieniu stwierdza, że posiada nadprzyrodzone moce. Odkrywa też, że polują na niego okropne demony. Dlaczego jednak tak się dzieje?

 Czternastoletni Devon po śmierci ojca i przeprowadzce do Kruczego Dworu - mrocznej, nawiedzanej przez duchy posiadłości na klifie - poznaje część prawdy. Jest czarodziejem Bractwa Skrzydła Nocy, od trzech tysięcy lat praktykującego magię i walczącego z siłami ciemności. Jego pierwszym zadaniem jest pokonanie nieuchwytnego Szaleńca, który zamierza wykorzystać demony do własnych złowrogich celów...”


Po „Czarodziei…” pierwszy raz sięgnęłam mając lat bodajże 13. Książkę pożyczyła mi koleżanka, która, podobnie jak ja, również była wtedy zapaloną fanką „Harrego Pottera”. Jak to się ma do recenzowanej książki? A no tak, że poszukiwałam czegoś w podobie. Czegoś, co będzie odrobinę baśniowe, horrorzaste i równie wciągające. Nie zawiodłam się. Jednakże to było 4 lata temu. Od tamtej pory uparcie krążyłam po wszystkich księgarniach w mieście, aby nabyć tę książkę. Niestety – na marne. „Czarodzieje…” są pierwszym tomem trylogii o Kruczym Dworze. Dwie następne części zdobyłam bez większych trudności. Pierwsza zaś jest nie do zdobycia aż do teraz. Tęskniłam za tym cyklem szczerze powiedziawszy, toteż ściągnęłam kumpelę na miasto, z prośbą o ponowne pożyczenie książki. Otworzyłam, zaczęłam czytać i… Spojrzałam na książkę zupełnie inaczej. Bardziej trzeźwo? Może tak. Może dlatego, że od tamtej pory zdążyłam już się naczytać tego i owego. Może stałam się zbyt wymagająca, nie wiem. Wiem za to, że mimo tego nowego, trzeźwego spojrzenia książka nie przestała mi się podobać. Jednak (nie zaczynamy zdania od „jednak”!) nie jest już tak przeze mnie wyidealizowana jak 4 lata temu.

„Czrodzieje…” są klasycznym horrorem połączonym z elementami fantasy, przywodzącm na myśl, oprócz wspomnianego już wyżej „Harry'ego Pottera”, losy bohaterów filmu „Lemony Sickert i seria niefortunnych zdarzeń” i, jak twierdzą autorzy adnotacji na tylnej stronie okładki, serialu „Buffy - postrach wampirów”.  Scenografia stworzona przez autora przywodzi nam na myśl rodem wziętą z powieści gotyckiej. W tej scenerii, chciałoby się rzec, rozgrywa się dramat osieroconego chłopca poszukującego własnej tożsamości. Niestety, rzec tak nie można. Dlaczego? A no dlatego, że główny bohater, nie dość, że nudny i nieciekawy, to jeszcze jest tak bardzo pochłonięty przez zagadkę swojego pochodzenia i dziedzictwa, że umyka mu zupełnie reszta życia. Nie ratuje go nawet wątek miłosny i w rezultacie Devon March sprawia wrażenie postaci wyblakłej i całkowicie „papierowej”. Wszystko idzie mu jak po maśle; walka z demonami, opisana jako zajadła i ciężka, kończy się niemalże po połowie strony, kiedy to Devon ciężko się skupia i syczy wściekle „Wracajcie do piekła!”. Bum! Koniec walki, pozamiatane. Podobnie (a czasem nawet gorzej) przedstawia się sytuacja innych bohaterów. Dajmy na to np. siły zła. Modele poczwar są przedstawione tak, że przypominają postaci żywcem wzięte z „Frankensteina”.  Zero polotu, czy jakiejkolwiek kreatywności. Tak straszne, że aż śmieszne. Mimo tych kilku drobnych niedociągnięć powieść czyta się świetnie. W zasadzie z dwóch powodów:

  • Pierwszym powodem są opisy scenograficzne. Po prawdzie krajobrazy Biedy i Kruczego Dworu nie są dopracowane w szczegółach ani specjalnie zachwycające same w sobie, ale emanujący z nich "wiktorianizm" i gotycki klimat sugerują, że Williama J. Mann (Geoffrey Huntington to jego pseudonim literacki), nie jedną klasyczną opowieść o duchach i nawiedzonych zamkach w życiu czytał;
  • Powodem drugim, dla którego książka wciągnęła mnie bez reszty, jest tajemnica tożsamości głównego bohatera. Pierwszy tom nie przynosi wiele odpowiedzi w tej kwestii, wręcz przeciwnie – z każdym odkrytym przez bohatera potencjalnym "śladem", wątpliwości i pytania mnożą się bez końca. Mimo to, a może właśnie dzięki temu, jesteśmy coraz bardziej zaintrygowani tajemniczą historią chłopca.

W książce znajdujemy również wiele cech charakteryzujących powieść akcji. Zważmy jednak na to, że książka jest „przeznaczona”  w dużej mierze dla młodszych czytelników, toteż nie spodziewajmy się heroicznych pościgów po dachach pociągów w stylu Stevena Seagala ani ciężkiego, cielesnego, krwistego horroru jak u Mastertona czy Koontza.

Język powieści jest prosty i przejrzysty, bez zbędnych kluczeń czy owijania w bawełnę. Miejscami ta „nagość” drażni czytelnika, nie zmienia to jednak faktu, że nudzić się raczej nie będziemy i łykniemy książkę w jedną noc.

Jak już wspomniałam „Czarodzieje Skrzydła Nocy” to powieść, która przede wszystkim jest skierowana do młodszej grupy odbiorców, tudzież 13-16. Starszych czytelników może irytować jej prostota, przerysowywalność i miejscami zbyt przewidywalna fabuła. Nie jest to książka, którą poleciłabym ambitnym czytelnikom, szukającym dużej dawki adrenaliny, refleksji lub wartkiej akcji. Za to polecam gorąco tym, którzy chcą sobie zrobić przerwę od „dorosłych książek” i na chwilę wrócić do bajek.

Komentarze

  1. No własnie cos z mlodziezowych, ale czytam juz tez wszystkie inne oprocz fantastyki ;) . Najlepsza ksiazka jaka czytalam to 'nieczysta gra'! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie obraź się, ale praktycznie w ogóle nie widać liter na tym czarnym tle. Po przeczytaniu jedynie zakończenia książkę sobie chyba odpuszczę. Raczej nie dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Remonty jak najbardziej rozumiem, sama niedawno przechodziłam jeden na blogu. Mimo wszystko wolałam wspomnieć:)
      Czy zawsze czytam ambitną literaturę to nie byłabym taka pewna. Czasem dobrze poczytać coś lekkiego. ,,Czarodzieje..." jakoś mnie nie zachęcają, a ocena jeszcze to potwierdza:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad Czytelniku. Wielką przyjemność sprawia mi czytanie komentarzy i odpisywanie na każdy z nich. Chętnie też poznam nowych ludzi lub podyskutuję. Więc nie krępuj się! Liczę na coś więcej, niż tylko proste "Przeczytam/Nie przeczytam."!

Uwaga! Jeżeli dodajesz komentarz mający na celu promocję Twojego bloga, zostanie on usunięty. Nie będę robić za tablicę ogłoszeniową. (:

Popularne posty z tego bloga

"Morze spokoju" - Katja Millay

„Moja jedyna miłości, jutro nigdy nie będzie nasze…”

Mike Carey – Przebierańcy