Najzimniejszy dzień w Edynburgu
Męczę się. Męczę się potwornie, bo chciałabym dla Was pisać. Naprawdę. Częściej, więcej i lepiej. A nie mogę, bo przecież jest multum ważniejszych spraw. Po ostatniej przydługiej przerwie obiecałam Wam, że się poprawię, że nie zniknę. Nie dotrzymałam słowa. Chciałabym powiedzieć „jak zwykle”, ale dobrze wiecie, że to nie byłaby prawda. Bo przecież Was kocham. Jestem kotem, pamiętacie? Bezdomnym kotem na osiedlu zamieszkałym przez wiele łaskawych dusz. Rozpalcie ognisko. Kotu jest zimno... Adekwatnie do pogody opowiem Wam o jednym z najzimniejszych dni na świecie… Edynburg, 16 kwietnia 1874 roku. Śnieg zalega ulice, wciąż pada i pada. Mimo że jest go już wystarczająco dużo, on padać nie przestaje. Tak jakby chciał pochłonąć, przykryć białą pierzyną cały świat. Dziadek Mróz nie znający litości. Szczypiący w policzki i nosy tych, którzy mają odwagę egzystować na zewnątrz. Życie w mieście zamiera. Biel zdominowała krajobraz. Mogłoby się wydawać, że inne barwy nie mają już racji b